środa, 27 marca 2013

Bułeczki żytnie na drożdzach

Niedzielnie śniadanie było nieco później... w granicach godziny 11:30, ale za to jakie zdrowe :-) Mając już mąkę żytnią BIO, użytą wcześniej do zakwasu na żur, postanowiłem zrobić bułki żytnie. Piękny zapach unosił się w kuchni. Tylko pomyślcie, bułki żytnie, do nich świeżo przygotowane masło, biały ser, jajko na miękko z najlepszym majonezem PEGAZ, sól i pieprz do smaku... aż mi ślinka cieknie.
A więc do bułek potrzebujemy:

na 20 małych bułeczek...
- 500 gram mąki żytniej razowej typu 2000
- 120 gram mąki pszennej
- 80 gram drożdży
- 350 ciepłej wody
- 40 ml oleju
- 1 łyżka cukru
- 2 łyżeczki soli


W połowie porcji wody rozcieńczamy drożdże z cukrem, dodając kilka łyżek mąki żytniej. Zostawiamy w ciepłym miejscu aby drożdże zaczęły robić swoje. Po 20-30 minutach dodaje resztę składników i zagniatam ciasto. Formuje małe bułeczki wielkości małej pomarańczy i pozostawiam do wyrośnięcia na 30-40 minut. Pieczemy w piekarniku w 200 stopniach około 18 minut. Po 15 minutach bułeczki należy sparować. Otwieramy piekarnik i zraszamy je wodą. Na śniadanie jak znalazł. Smacznego.




Zakwas na Żur Staropolski

Moi drodzy... święta tuż tuż, a w mojej kuchni już zaczyna pachnieć. Po raz pierwszy robię zakwas na żur staropolski. Już ostatni moment aby przygotować zaczyn na tą pyszną zupę.
Czy ktoś się zastanawiał skąd pochodzi taka dziwna nazwa? Otóż Żur pochodzi od niemieckiego wyrazu "sur" co dziś oznacza kwaśny lub skisły. W Czechach zupa ta nosi nazwę kyselo. Oczywiście prócz Polski, jest znana również u Słowian północnych.
Żur można zabielać mlekiem i śmietaną - postnie lub w połączeniu z bulionem gotowanym na kościach i jarzynach, z dodatkiem grzybów suszonych, kiełbasą i wędzonym boczkiem.
Każdy region przyrządza ją inaczej.

Ja w tydzień przed Wielkanocą postanowiłem zrobić własny zakwas na mące żytniej.
Co nam jest potrzebne?
Otóż:
- 2 szklanki mąki żytniej razowej typu 2000
- 1,2 litra przegotowanej letniej wody
- 4 ząbki czosnku
- 4 ziarna ziela angielskiego
- 10 ziaren pieprzy czarnego
- 3 liście laurowe
- garść majeranku
- kromka razowego chleba
- gaza

Słój na żur najpierw wyparzyłem wrzącą wodą. Do słoja wlewamy ostudzoną przegotowaną wodę i dodajemy wszystkie składniki. Kromkę chleba kruszymy, a czosnek miażdżymy nożem. Całość przykrywamy gazą i mieszamy codziennie. Zakwas jest gotowy mniej więcej po 4-5 dniach. Do mojego przepisu dodałem nieco więcej przypraw niż dodaje się zwykle, aby żur był aromatyczny. Już pachnie pięknie. Po świętach zdjęcia Żuru Staropolskiego.




niedziela, 17 marca 2013

Ananas w cieście kokosowym

Chciałbym ostatecznie zakończyć tydzień tajski, no ale oficjalnie jeszcze nie mogę. Z tygodnia zrobił się miesiąc lub półtora miesiąca :P Oh no nie czepiajmy się szczegółów. To też wstawiam zrobiony ostatnio przepis mojego pomysłu, który zjedliśmy w 5 minut podczas odwiedzin Giwerówek.

Ciasto:
- pół puszki mleka kokosowego
- 3 łyżki błonnika ananasowego
- 1 łyżka zmielonego siemienia lnianego
- szczypta soli
- łyżka cukru
- 1 jajko

Wszystko dokładnie miksujemy.
Do tego przepisu możemy użyć każdych owoców. Ja użyłem świeżego ananasa i bananów. Zanurzałem owoce w tak przygotowanym cieście i wrzucałem na rozgrzany głęboki tłuszcz. Czekamy aż ciasto się zrumieni i wyciągamy na papier. Odsączamy z tłuszczu. No i rah ciach mamy deser. Możemy posypać go cukrem pudrem, cynamonem lub polać wcześniej przygotowanym sosem karmelowym. MMMMM  cud, miód, benzyna...




Chałwowiec

Rzadko kiedy przepis, który wykonuje się nie udaje. Jednak tak było za pierwszym podejściem do chałwowca. Zachciało się... No ale miałem oczywiście ochotę na jakiś inny smak. Za namową Jarka postanowiłem więc upiec coś czego jeszcze nie próbowałem.
Przepis od początku wydawał mi się dziwny, ze względu na małą ilość mąki -  skrobi zawartej w budyniach. Już wyjaśniam.
Przepis przed modyfikacją brzmiał następująco:
-6 jajek
- szklanka cukru
- cukier waniliowy
-1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 łyżka mąki
- 3 budynie czekoladowe
Z powyższych składników robimy ciasto. Zasada oczywiście jak przy biszkopcie. Tylko, że przy biszkopcie wykorzystuje taką samą ilość wszystkich składników. Mianowicie tyle ile jest białka, tyle dajemy cukru i mąki. Możliwe, że zrobiłem coś nie tak :/. Jednak po wyciągnięciu z piekarnika to coś było czymś w rodzaju rozlanej bezy.
Tak to wyglądało:


Podejście drugie:
Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie zastosował moich modyfikacji.
- 6 jajek
- szklanka cukru
- cukier waniliowy
- łyżka octu
- 4 łyżki mąki tortowej
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej
- 3 budynie czekoladowe bez cukru

Składniki na krem to:
- 2 budynie waniliowe (bez cukru)
- kostka masła
- 3 szklanki mleka
- 0,3 kg chałwy waniliowej

Dodatkowo jedna tabliczka gorzkiej czekolady i jedna tabliczka białej czekolady.
Ponownie zabieramy się za wykonanie naszego biszkopta w innych proporcjach. Oddzielamy białka od żółtek. Białka ubijamy na sztywną piane z cukrem i cukrem waniliowym. Następnie dodajemy po jednym żółtku cały czas miksując. Im dłużej tym lepiej bo ciasto jest dobrze napowietrzone a biszkopt to lubi. Przesiewamy mąkę tortową, ziemniaczaną i budynie. Bez tego również biszkopt się nie udaje tak jak powinien. Teraz już delikatnie mieszamy. Dodajemy łyżkę octu. Biszkopt pieczemy w temperaturze 160-180 stopni Celsjusza około 35 minut.W czasie pieczenia biszkoptu, nigdy nie otwieramy piekarnika aby ciasta nie przeziębić - tak mówiła moja babcia.

Przygotowujemy krem.
Najpierw gotujemy budynie na mleku i studzimy je. Miękkie masło ucieramy i następnie dodajemy po łyżce zimnego budyniu. Po dokładnym utarciu tych składników dodajemy zmiksowaną wcześniej chałwę. Tak przygotowany krem wykładamy na przecięty na pół biszkopt. Najpierw zwilżamy ciasto - ja użyłem amaretto zmieszanego z mocną czarną herbatą. Robimy tzw. przekładaniec. Na górę również wykładamy krem i ścieramy na niego czekolady.

Pysznie smakuje schłodzony. Polecam:-)