Moi Drodzy... długo mnie nie było, ale to wszystko spowodowane jest tym, iż ostatnio ciągle jestem w biegu. A to praca, a to wyjazd, a to piękna pogoda no i szkoda siedzieć w domu. No ale cóż... czas powrócić z wakacyjnych przyjemnośći i coś o tym powiedzieć- pokazać. Tydzień w Paryżu uznaje za udany! Dziękuje najmocniej Sławkowi i Wiśni za zaproszenie. Francuskie kolacje Sławka przechodzą do historii. No ale nie będe się rozpisywał, a dzisiaj chciałem troche pokazać! Otóż jak zwykle nie mogłem sie opanować i jest tematycznie kulinarnie. Pozdrawiam. M.
czwartek, 22 sierpnia 2013
sobota, 6 lipca 2013
Botwinka z jajkiem i kwaśną śmietaną
Piękna pogoda...Rynek Jeżycki... Kolory... Zapach... Zakupy... Nie ma nic lepszego niż botwinka. Uwielbiam gotować z sezonowych warzyw. Co nam potrzeba?
- włoszczyzna
- kości na wywar
- pęczek botwinki
- cebula
- jajka ugotowane na twardo
- kwaśna śmietana
-sól, pieprz, ziele angielskie, liść laurowy,
Włoszczyznę i kości nastawiamy na rosół. Wszystkie warzywa kroimy w plasterki. Ja do botwinki dodaje dodatkowo 2 ziemniaki pokrojone w kostkę. Dodaje pokrojone w plasterki młode buraki wraz z posiekanymi liśćmi. Całość gotujemy około godziny aż warzywa i mięso na kościach będzie miękkie. Wyjmujemy kości i obieramy z mięsa. Mięso możemy dodać do zupy. Przygotowujemy sobie jajka na twardo. Ćwiartki jajek zalewamy przygotowaną zupą, którą możemy posypać świeżym koperkiem i dodać łyżkę kwaśnej śmietany. Smacznego
- włoszczyzna
- kości na wywar
- pęczek botwinki
- cebula
- jajka ugotowane na twardo
- kwaśna śmietana
-sól, pieprz, ziele angielskie, liść laurowy,
Włoszczyznę i kości nastawiamy na rosół. Wszystkie warzywa kroimy w plasterki. Ja do botwinki dodaje dodatkowo 2 ziemniaki pokrojone w kostkę. Dodaje pokrojone w plasterki młode buraki wraz z posiekanymi liśćmi. Całość gotujemy około godziny aż warzywa i mięso na kościach będzie miękkie. Wyjmujemy kości i obieramy z mięsa. Mięso możemy dodać do zupy. Przygotowujemy sobie jajka na twardo. Ćwiartki jajek zalewamy przygotowaną zupą, którą możemy posypać świeżym koperkiem i dodać łyżkę kwaśnej śmietany. Smacznego
środa, 27 marca 2013
Bułeczki żytnie na drożdzach
Niedzielnie śniadanie było nieco później... w granicach godziny 11:30, ale za to jakie zdrowe :-) Mając już mąkę żytnią BIO, użytą wcześniej do zakwasu na żur, postanowiłem zrobić bułki żytnie. Piękny zapach unosił się w kuchni. Tylko pomyślcie, bułki żytnie, do nich świeżo przygotowane masło, biały ser, jajko na miękko z najlepszym majonezem PEGAZ, sól i pieprz do smaku... aż mi ślinka cieknie.
A więc do bułek potrzebujemy:
na 20 małych bułeczek...
- 500 gram mąki żytniej razowej typu 2000
- 120 gram mąki pszennej
- 80 gram drożdży
- 350 ciepłej wody
- 40 ml oleju
- 1 łyżka cukru
- 2 łyżeczki soli
W połowie porcji wody rozcieńczamy drożdże z cukrem, dodając kilka łyżek mąki żytniej. Zostawiamy w ciepłym miejscu aby drożdże zaczęły robić swoje. Po 20-30 minutach dodaje resztę składników i zagniatam ciasto. Formuje małe bułeczki wielkości małej pomarańczy i pozostawiam do wyrośnięcia na 30-40 minut. Pieczemy w piekarniku w 200 stopniach około 18 minut. Po 15 minutach bułeczki należy sparować. Otwieramy piekarnik i zraszamy je wodą. Na śniadanie jak znalazł. Smacznego.
A więc do bułek potrzebujemy:
na 20 małych bułeczek...
- 500 gram mąki żytniej razowej typu 2000
- 120 gram mąki pszennej
- 80 gram drożdży
- 350 ciepłej wody
- 40 ml oleju
- 1 łyżka cukru
- 2 łyżeczki soli
W połowie porcji wody rozcieńczamy drożdże z cukrem, dodając kilka łyżek mąki żytniej. Zostawiamy w ciepłym miejscu aby drożdże zaczęły robić swoje. Po 20-30 minutach dodaje resztę składników i zagniatam ciasto. Formuje małe bułeczki wielkości małej pomarańczy i pozostawiam do wyrośnięcia na 30-40 minut. Pieczemy w piekarniku w 200 stopniach około 18 minut. Po 15 minutach bułeczki należy sparować. Otwieramy piekarnik i zraszamy je wodą. Na śniadanie jak znalazł. Smacznego.
Zakwas na Żur Staropolski
Moi drodzy... święta tuż tuż, a w mojej kuchni już zaczyna pachnieć. Po raz pierwszy robię zakwas na żur staropolski. Już ostatni moment aby przygotować zaczyn na tą pyszną zupę.
Czy ktoś się zastanawiał skąd pochodzi taka dziwna nazwa? Otóż Żur pochodzi od niemieckiego wyrazu "sur" co dziś oznacza kwaśny lub skisły. W Czechach zupa ta nosi nazwę kyselo. Oczywiście prócz Polski, jest znana również u Słowian północnych.
Żur można zabielać mlekiem i śmietaną - postnie lub w połączeniu z bulionem gotowanym na kościach i jarzynach, z dodatkiem grzybów suszonych, kiełbasą i wędzonym boczkiem.
Każdy region przyrządza ją inaczej.
Ja w tydzień przed Wielkanocą postanowiłem zrobić własny zakwas na mące żytniej.
Co nam jest potrzebne?
Otóż:
- 2 szklanki mąki żytniej razowej typu 2000
- 1,2 litra przegotowanej letniej wody
- 4 ząbki czosnku
- 4 ziarna ziela angielskiego
- 10 ziaren pieprzy czarnego
- 3 liście laurowe
- garść majeranku
- kromka razowego chleba
- gaza
Słój na żur najpierw wyparzyłem wrzącą wodą. Do słoja wlewamy ostudzoną przegotowaną wodę i dodajemy wszystkie składniki. Kromkę chleba kruszymy, a czosnek miażdżymy nożem. Całość przykrywamy gazą i mieszamy codziennie. Zakwas jest gotowy mniej więcej po 4-5 dniach. Do mojego przepisu dodałem nieco więcej przypraw niż dodaje się zwykle, aby żur był aromatyczny. Już pachnie pięknie. Po świętach zdjęcia Żuru Staropolskiego.
Czy ktoś się zastanawiał skąd pochodzi taka dziwna nazwa? Otóż Żur pochodzi od niemieckiego wyrazu "sur" co dziś oznacza kwaśny lub skisły. W Czechach zupa ta nosi nazwę kyselo. Oczywiście prócz Polski, jest znana również u Słowian północnych.
Żur można zabielać mlekiem i śmietaną - postnie lub w połączeniu z bulionem gotowanym na kościach i jarzynach, z dodatkiem grzybów suszonych, kiełbasą i wędzonym boczkiem.
Każdy region przyrządza ją inaczej.
Ja w tydzień przed Wielkanocą postanowiłem zrobić własny zakwas na mące żytniej.
Co nam jest potrzebne?
Otóż:
- 2 szklanki mąki żytniej razowej typu 2000
- 1,2 litra przegotowanej letniej wody
- 4 ząbki czosnku
- 4 ziarna ziela angielskiego
- 10 ziaren pieprzy czarnego
- 3 liście laurowe
- garść majeranku
- kromka razowego chleba
- gaza
Słój na żur najpierw wyparzyłem wrzącą wodą. Do słoja wlewamy ostudzoną przegotowaną wodę i dodajemy wszystkie składniki. Kromkę chleba kruszymy, a czosnek miażdżymy nożem. Całość przykrywamy gazą i mieszamy codziennie. Zakwas jest gotowy mniej więcej po 4-5 dniach. Do mojego przepisu dodałem nieco więcej przypraw niż dodaje się zwykle, aby żur był aromatyczny. Już pachnie pięknie. Po świętach zdjęcia Żuru Staropolskiego.
niedziela, 17 marca 2013
Ananas w cieście kokosowym
Chciałbym ostatecznie zakończyć tydzień tajski, no ale oficjalnie jeszcze nie mogę. Z tygodnia zrobił się miesiąc lub półtora miesiąca :P Oh no nie czepiajmy się szczegółów. To też wstawiam zrobiony ostatnio przepis mojego pomysłu, który zjedliśmy w 5 minut podczas odwiedzin Giwerówek.
Ciasto:
- pół puszki mleka kokosowego
- 3 łyżki błonnika ananasowego
- 1 łyżka zmielonego siemienia lnianego
- szczypta soli
- łyżka cukru
- 1 jajko
Wszystko dokładnie miksujemy.
Do tego przepisu możemy użyć każdych owoców. Ja użyłem świeżego ananasa i bananów. Zanurzałem owoce w tak przygotowanym cieście i wrzucałem na rozgrzany głęboki tłuszcz. Czekamy aż ciasto się zrumieni i wyciągamy na papier. Odsączamy z tłuszczu. No i rah ciach mamy deser. Możemy posypać go cukrem pudrem, cynamonem lub polać wcześniej przygotowanym sosem karmelowym. MMMMM cud, miód, benzyna...
Ciasto:
- pół puszki mleka kokosowego
- 3 łyżki błonnika ananasowego
- 1 łyżka zmielonego siemienia lnianego
- szczypta soli
- łyżka cukru
- 1 jajko
Wszystko dokładnie miksujemy.
Do tego przepisu możemy użyć każdych owoców. Ja użyłem świeżego ananasa i bananów. Zanurzałem owoce w tak przygotowanym cieście i wrzucałem na rozgrzany głęboki tłuszcz. Czekamy aż ciasto się zrumieni i wyciągamy na papier. Odsączamy z tłuszczu. No i rah ciach mamy deser. Możemy posypać go cukrem pudrem, cynamonem lub polać wcześniej przygotowanym sosem karmelowym. MMMMM cud, miód, benzyna...
Chałwowiec
Rzadko kiedy przepis, który wykonuje się nie udaje. Jednak tak było za pierwszym podejściem do chałwowca. Zachciało się... No ale miałem oczywiście ochotę na jakiś inny smak. Za namową Jarka postanowiłem więc upiec coś czego jeszcze nie próbowałem.
Przepis od początku wydawał mi się dziwny, ze względu na małą ilość mąki - skrobi zawartej w budyniach. Już wyjaśniam.
Przepis przed modyfikacją brzmiał następująco:
-6 jajek
- szklanka cukru
- cukier waniliowy
-1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 łyżka mąki
- 3 budynie czekoladowe
Z powyższych składników robimy ciasto. Zasada oczywiście jak przy biszkopcie. Tylko, że przy biszkopcie wykorzystuje taką samą ilość wszystkich składników. Mianowicie tyle ile jest białka, tyle dajemy cukru i mąki. Możliwe, że zrobiłem coś nie tak :/. Jednak po wyciągnięciu z piekarnika to coś było czymś w rodzaju rozlanej bezy.
Tak to wyglądało:
Podejście drugie:
Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie zastosował moich modyfikacji.
- 6 jajek
- szklanka cukru
- cukier waniliowy
- łyżka octu
- 4 łyżki mąki tortowej
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej
- 3 budynie czekoladowe bez cukru
Składniki na krem to:
- 2 budynie waniliowe (bez cukru)
- kostka masła
- 3 szklanki mleka
- 0,3 kg chałwy waniliowej
Dodatkowo jedna tabliczka gorzkiej czekolady i jedna tabliczka białej czekolady.
Ponownie zabieramy się za wykonanie naszego biszkopta w innych proporcjach. Oddzielamy białka od żółtek. Białka ubijamy na sztywną piane z cukrem i cukrem waniliowym. Następnie dodajemy po jednym żółtku cały czas miksując. Im dłużej tym lepiej bo ciasto jest dobrze napowietrzone a biszkopt to lubi. Przesiewamy mąkę tortową, ziemniaczaną i budynie. Bez tego również biszkopt się nie udaje tak jak powinien. Teraz już delikatnie mieszamy. Dodajemy łyżkę octu. Biszkopt pieczemy w temperaturze 160-180 stopni Celsjusza około 35 minut.W czasie pieczenia biszkoptu, nigdy nie otwieramy piekarnika aby ciasta nie przeziębić - tak mówiła moja babcia.
Przygotowujemy krem.
Najpierw gotujemy budynie na mleku i studzimy je. Miękkie masło ucieramy i następnie dodajemy po łyżce zimnego budyniu. Po dokładnym utarciu tych składników dodajemy zmiksowaną wcześniej chałwę. Tak przygotowany krem wykładamy na przecięty na pół biszkopt. Najpierw zwilżamy ciasto - ja użyłem amaretto zmieszanego z mocną czarną herbatą. Robimy tzw. przekładaniec. Na górę również wykładamy krem i ścieramy na niego czekolady.
Pysznie smakuje schłodzony. Polecam:-)
Przepis od początku wydawał mi się dziwny, ze względu na małą ilość mąki - skrobi zawartej w budyniach. Już wyjaśniam.
Przepis przed modyfikacją brzmiał następująco:
-6 jajek
- szklanka cukru
- cukier waniliowy
-1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 łyżka mąki
- 3 budynie czekoladowe
Z powyższych składników robimy ciasto. Zasada oczywiście jak przy biszkopcie. Tylko, że przy biszkopcie wykorzystuje taką samą ilość wszystkich składników. Mianowicie tyle ile jest białka, tyle dajemy cukru i mąki. Możliwe, że zrobiłem coś nie tak :/. Jednak po wyciągnięciu z piekarnika to coś było czymś w rodzaju rozlanej bezy.
Tak to wyglądało:
Podejście drugie:
Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie zastosował moich modyfikacji.
- 6 jajek
- szklanka cukru
- cukier waniliowy
- łyżka octu
- 4 łyżki mąki tortowej
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej
- 3 budynie czekoladowe bez cukru
Składniki na krem to:
- 2 budynie waniliowe (bez cukru)
- kostka masła
- 3 szklanki mleka
- 0,3 kg chałwy waniliowej
Dodatkowo jedna tabliczka gorzkiej czekolady i jedna tabliczka białej czekolady.
Ponownie zabieramy się za wykonanie naszego biszkopta w innych proporcjach. Oddzielamy białka od żółtek. Białka ubijamy na sztywną piane z cukrem i cukrem waniliowym. Następnie dodajemy po jednym żółtku cały czas miksując. Im dłużej tym lepiej bo ciasto jest dobrze napowietrzone a biszkopt to lubi. Przesiewamy mąkę tortową, ziemniaczaną i budynie. Bez tego również biszkopt się nie udaje tak jak powinien. Teraz już delikatnie mieszamy. Dodajemy łyżkę octu. Biszkopt pieczemy w temperaturze 160-180 stopni Celsjusza około 35 minut.W czasie pieczenia biszkoptu, nigdy nie otwieramy piekarnika aby ciasta nie przeziębić - tak mówiła moja babcia.
Przygotowujemy krem.
Najpierw gotujemy budynie na mleku i studzimy je. Miękkie masło ucieramy i następnie dodajemy po łyżce zimnego budyniu. Po dokładnym utarciu tych składników dodajemy zmiksowaną wcześniej chałwę. Tak przygotowany krem wykładamy na przecięty na pół biszkopt. Najpierw zwilżamy ciasto - ja użyłem amaretto zmieszanego z mocną czarną herbatą. Robimy tzw. przekładaniec. Na górę również wykładamy krem i ścieramy na niego czekolady.
Pysznie smakuje schłodzony. Polecam:-)
piątek, 15 lutego 2013
Zupa krewetkowa z mlekiem kokosowym i limonką
Moi Drodzy! Tygodnia azjatyckiego ciąg dalszy! Już wyjaśniam - kolej na krewetki pod każdą postacią - są bajeczne. Dzisiaj przy dźwiękach Sade i"Soldier of Love" wpadłem na ten właśnie pomysł. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym zupy nie zrobił według własnego widzi mi się i totalnych modyfikacji. Niestety mieliśmy dzisiaj "Dallas" w lodówce i światło. Po drodze z pracy zakupiłem limonki, warzywa i pęczek pięknie pachnącej naci pietruszki. Krewetki można tak niesamowicie ciekawie łączyć z różnymi smakami. Z wcześniejszych zakupów miałem już kilka składników, jak mleko kokosowe czy potrzebny do krewetek sos rybny i ostrygowy.
No więc zaczynamy. Ja zrobiłem tak:
Składniki
- 3 litry bulionu wołowo-drobiowego (ewentualnie 2 kostki rosołowe - oczywiście ja tego nie mówiłem)
- 1 por
- 3 średnie marchewki
- 1 pietruszka
- mały kawałek selera
- sok z dwóch limonek
- 3 papryczki chilli
- pół łyżeczki kurkumy
- świeżo starty imbir ( może być sproszkowany)
- 200 ml mleka kokosowego
- 0,3 kg krewetek obranych (bez głów i odwłoków)
- starta skórka z cytryny i limonek
- cebulki marynowane
- 3 pomidory bez skórki
- pieprz
- sos ostrygowy, sos rybny
- 1 cebula posiekana w kostkę
Tiru Tiru i leci kolejna płyta Sade. Taki mam dziś dzień na nią. Wracając do przepisu...
Wykonanie jest niezwykle proste i szybkie. Wszystkie surowe warzywa kroje na kostkę i gotuje w bulionie do miękkości. Pomidory dorzucam trochę później. Wszystko doprawiam kurkumą, papryczkami, pieprzem i sosami azjatyckimi. Na sam koniec, jak już warzywa będą miękkie - dodaje krewetki i mleko kokosowe, sok z limonek i startą skórkę. Pozostawiam do zagotowania. Krewetki zakupione w Polsce są już podgotowane, dlatego nie trzeba ich długo gotować. Na sam koniec siekam duży pęczek natki pietruszki i posypuje zupę. Jest bardzo aromatyczna! Specyficzny smak, nie dla każdego. Mnie bardzo smakuje. Smacznego.
czwartek, 17 stycznia 2013
Polędwiczki wieprzowe duszone w warzywach i winie
Jeżeli mój powrót ma być wielki, to dzień dzisiejszy musi być bardzo pracowity. Otóż dzisiaj pichcę polędwiczki wieprzowe duszone w warzywach i białym winie do tego pyszne ziemniaki. Jednak wcześniej wyjaśnię skąd ten pomysł i jeszcze pewien inny.
Ulice obok mnie znajduje się świetny rzeźnik. Jest to rzeźnik taki jak kiedyś 15-20 lat temu. U pani za ladą można zamówić prawie wszystko. Sprzedają wieprzowinę, wołowinę, drób i przetwory. Często można dostać krew na czerninę. Mają produkty zawsze świeże, świetnej jakości w nie drogiej cenie. Ja wczoraj zauważyłem, że mają właśnie kurze łąpki. Przypomniało mi się dzieciństwo, moja babcia, która rozgotowywała te łapki na pyszną galaretę. Ten sam był wspaniały. Galarcik zrobiony na łapkach kurzych, w tym pyszne mięsko, marchewka, pietruszka, jajko na twardo i groszek konserwowy.
No to mamy już drugi produkt na dzisiejsze pichcenie.
Polędwice wieprzową dostałem bardzo chudziutką i dużą. Na przygotowanie obiadu starczy mi koło 1 kg.
Do mięsa będziemy potrzebować:
- tłuszcz do smażenia
- 1 cebula
- 2 duże marchwie
- 1 duża pietruszka
- 1 pora średniej wielkości
- pieprz i sól do smaku
- szklanka białego wina
- 2 szklanki bulionu
Polędwice tnę na mniejsze około 1,5 cm kawałki i lekko rozbijam ręką aby nie uszkodzić mięsa. Takie małe kotleciki wrzucam na rozgrzany tłuszcz i obsmażam z każdej strony tak by się lekko zrumieniły ale nie skurczyły. Następnie wrzucam wszystkie wcześniej posiekane warzywa. Cebule przygotowuje w pióra, resztę warzyw w plastry około 0,5 cm. Wszystko podsmażam razem i zalewam bulionem. W takiej formie dusze około 40 minut, po tym czasie dolewam jeszcze białe wino. Sole i pieprze na koniec. Tak pięknie przygotowane polędwiczki możemy podawać z plastrami gotowanych ziemniaków lub z ryżem.
Moja propozycja podania:
Tosty francuskie ze śliwkami
Ten pomysł naszedł mnie dość niedawno. Przypomniała mi się Niggela Lawson, która potrafi zawsze zrobić coś z niczego. I tak postanowiłem zrobić to co zapamiętałem z jej przepisu.
Tosty francuskie są najlepszym pomysłem na pożywne królewski śniadanie. Nie potrzeba nam świeżego pieczywa i wielu rzeczy do przygotowania tak prostego dania. Niektórzy pewnie stwierdzą, że jest to zbyt kaloryczne danie na poranek, ale jak to mawiał mój profesor na studiach - "człowiek powinien zjeść w ciągu dnia królewskie śniadanie, książecy obiad i żebraczą kolację" - hehe chyba nic nie pomyliłem. Oczywiście śniadanie jest naszym najważniejszym posiłkiem dnia, który daje nam siłę na cały dzień.
Wracając do naszych tostów... Najpierw przygotowuje sobie to co najlepsze, czyli to co damy na samego tosta. Ja mam akurat śliwki ciemne i konfiturę malinową.
A więc potrzeba nam:
- 0,5 kg śliwek lub innych owoców
- szklanka cukru
- łyżeczka cynamonu
- konfitura malinowa
- masło
Na maśle podsmażam śliwki z jednej strony. Jak tylko puszczą wodę, dodaje cukier. Odparowuje wodę, która wyciekła z owoców. Dodaje szczyptę cynamonu i kilka łyżek konfitury malinowej. Zagęszczony sos z owocami zdejmuje z ognia.
Do tostów nie jest nam potrzebny świeży chleb. Może być czerstwy. Chleb musimy lekko namoczyć w przygotowanej miksturze.
Ja moją zrobiłem z :
- 2 jajek
- 4 łyżki mleka
- odrobina cukru trzcinowego
- szczypta cynamonu
Podsmażam namoczony chleb i polewam wcześniej przygotowanym ciepłym sosem z owocami. Cud... miód... malina... Brzuch pełny na kilka godzin.
Pieczone ziemniaki z gzikiem łososiowym
Przepraszam, za mój postój w pisaniu i publikowaniu nowych przepisów, ale wszystko przez moją długą nieobecność w domu. Szpital niestety nie jest dobrym miejscem na moje ulubione pichcenie, chociaż na oddziale jedzenie było w miarę dobre. Cóż... zamierzam dziś umieścić przepis na pyszne pieczone ziemniaki ze świeżymi ziołami, pieczarkami i gzikiem łososiowym. Polecam wszystkim na zimną obiadokolacje, jak znalazł. To strasznie prosty przepis z półproduktów.
Co potrzebujemy?
- 2 kg ziemniaków umytych nieobranych
- świeże zioła - ja użyłem gałązek rozmarynu i tymianku
- sól i pieprz
- pieczarki pokrojone na ćwiartki
- kilka łyżek masła
Jeżeli mamy małe ziemniaki to kroimy je na połówki, a jeśli większe to na 4 części. Pokrojone ziemniaki wrzucamy do brytfanny lub do naczynia żaroodpornego wrzucamy gałązki ziół, polewamy roztopionym masłem, solimy i pieprzymy, mieszamy z pieczarkami. Całość ląduje w piecu na godzinę w 200 stopniach Celsjusza.
W międzyczasie przygotowujemy sobie gzik. Ja zrobiłem go z dobrego tłustego białego sera kupionego obok w świetnym sklepie z nabiałem.
Co nam potrzebne do gzika?
- 0,5 kg dobrego tłustego białego sera
- 1 duża cebula
- koperek
- 1 ząbek czosnku
- kawałki łososia wędzonego - może być sałatkowy
- śmietana szczecinecka i kilka łyżek mleka
- sól i pieprz do smaku
...cebule oczywiście kroje w drobną kosteczkę i lekko sole, żeby puściła wodę, nadmiar odlewam. Ser mieszam z mlekiem i śmietaną szczecinecką. Najlepiej użyć do tego blendera, w zależności od tego kto lubi jaką konsystencję gzika. Do przygotowanego sera dodaje wcześniej przygotowaną cebule, posiekany koperek i ząbek czosnku. Doprawiam solą i pieprzem do smaku i na sam koniec dodaje paski łososia wędzonego. Wszystko delikatnie mieszam.
Moja propozycja podania:
Smacznego:-)
Co potrzebujemy?
- 2 kg ziemniaków umytych nieobranych
- świeże zioła - ja użyłem gałązek rozmarynu i tymianku
- sól i pieprz
- pieczarki pokrojone na ćwiartki
- kilka łyżek masła
Jeżeli mamy małe ziemniaki to kroimy je na połówki, a jeśli większe to na 4 części. Pokrojone ziemniaki wrzucamy do brytfanny lub do naczynia żaroodpornego wrzucamy gałązki ziół, polewamy roztopionym masłem, solimy i pieprzymy, mieszamy z pieczarkami. Całość ląduje w piecu na godzinę w 200 stopniach Celsjusza.
W międzyczasie przygotowujemy sobie gzik. Ja zrobiłem go z dobrego tłustego białego sera kupionego obok w świetnym sklepie z nabiałem.
Co nam potrzebne do gzika?
- 0,5 kg dobrego tłustego białego sera
- 1 duża cebula
- koperek
- 1 ząbek czosnku
- kawałki łososia wędzonego - może być sałatkowy
- śmietana szczecinecka i kilka łyżek mleka
- sól i pieprz do smaku
...cebule oczywiście kroje w drobną kosteczkę i lekko sole, żeby puściła wodę, nadmiar odlewam. Ser mieszam z mlekiem i śmietaną szczecinecką. Najlepiej użyć do tego blendera, w zależności od tego kto lubi jaką konsystencję gzika. Do przygotowanego sera dodaje wcześniej przygotowaną cebule, posiekany koperek i ząbek czosnku. Doprawiam solą i pieprzem do smaku i na sam koniec dodaje paski łososia wędzonego. Wszystko delikatnie mieszam.
Moja propozycja podania:
Smacznego:-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)